Grenada nie bez przyczyny zwana jest perłą Andaluzji. To tu andaluzyjski spokój przeplata się z gorącymi rytmami cygańskiego flamenco, tu również w sposób zupełnie niezwykły europejska kultura miesza się z mauretańską przeszłością.
Grenadę okalają ośnieżone szczyty gór Sierra Nevada, w zasięgu ręki jest tu też morze. W tym magicznym zakątku Hiszpanii spokojnie spędzić można cały urlop. Jednak nawet dwa dni wystarczą, by poczuć niezwykły klimat tego miejsca.
48 godzin w Grenadzie – haust orientu
Największym mauretańskim skarbem Grenady jest oczywiście słynna, wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO Alhambra. Do zwiedzania tej wspaniałej górującej nad miastem twierdzy, będącej najstarszą fortecą Maurów na świecie, nikogo nie trzeba chyba specjalnie namawiać. Nie da się ukryć, że urzekające zielone ogrody, przepięknie zdobione sale, arabskie mozaiki, fontanny i dziedzińce skryte w przyjemnym cieniu kolumn kuszą swym czarem. Na dokładne przyjrzenie się temu miejscu poświęcić musimy jednak przynajmniej pięć godzin. Niestety podczas przesiadki, zwłaszcza tej wypadającej w trakcie powrotnej drogi, na wyzwania takie nie zawsze starcza nam siły. Jeśli więc w bardziej relaksacyjny sposób chcielibyśmy rozsmakować się w mauretańskim klimacie Grenady, jest na to sposób. Miasto to skrywa cudne arabskie czajownie i prawdziwie orientalne łaźnie tzw. hammamy. Ci z Was, którzy skusić chcą się na pyszną słodką przekąskę i czajniczek tradycyjnej miętowej herbaty, udać powinni się na La Calle de las Teterías, mniej oficjalnie zwaną „Ulicą herbaciarni”. Pięknie urządzony hammam odnajdziemy zaś przy alei Santa Ana.
Czarujący wieczór z flamenco
W obiegowej opinii flamenco często utożsamiane jest z hiszpańskim folklorem, faktycznie jest to natomiast muzyka andaluzyjskich Cyganów. Na organizowane specjalnie dla turystów pokazy natrafić można oczywiście na terenie całego kraju.
Jednak prawdziwym życiem kompozycje te tętnią właśnie tutaj, na gorącym południu. Granada posiada swą własną kolebkę flamenco – są nią jaskinie na Sacromonte. Budowę tutejszych kutych w skałach domów rozpoczęto po rekonkwiście, kiedy to z miasta wyrzucona została ludność żydowska i muzułmańska. Z czasem do odludzia tego trafili też rozmiłowani w tułaczym życiu Cyganie, później zaś hippisi, pisarze i artyści. Granadzkie Sacromonte niczym magnes przyciągało tych, którzy wyrwać chcieli się spod miejskiej kurateli. Dziś ten niegdyś dziki zakątek pokrywają brukowane ulice, a mieszkańcy jego zazwyczaj pracy szukają w centrum. Na pokaz flamenco wciąż jednak warto wybrać się właśnie tutaj. Najbardziej magiczną z ulic jest Camino Del Sacromonte. To przy niej zlokalizowane są takie miejsca jak: Cuevas El Rocio czy Maria La Canastera. Flamenco rozbrzmiewające w tych wydrążonych w skałach salach jest prawdziwą ucztą dla ucha i oka.
Niezobowiązująca przechadzka po mieście
48 godzin w Grenadzie z pewnością nie pozwoli odkryć nam wszystkich tajemnic tego niezwykłego miasta. Istnieje jednak prosty sposób na to, by tutejszą atmosferę chłonąć jak gąbka. Z reguły, gdy gdzieś jesteśmy tylko przejazdem, nie mamy przy sobie map czy przewodników – i dobrze! Grenadę najlepiej poznamy wówczas, gdy swobodnie błądzić będziemy jej uliczkami. W mieście tym są zakątki, do których drogę bez problemu wskaże nam każdy przechodzień. Dysponując chwilą wolnego, udajmy się więc w kierunku najstarszej części miasta bądź w stronę dzielnicy Albayzín. Wybierając pierwszą lokalizację, prędzej czy później natrafimy na wspaniałą gotycko-renesansową katedrę, na wijącą się dawnym korytem rzeki Calle Reyes Católicos i na bazar miejski, który już w XV wieku słynął z handlu jedwabiem. W malowniczych uliczkach czekać będą też na nas liczne knajpki i butiki. Albayzín zwana „dzielnicą sokolników” na myśl przywodzi z kolei arabską medynę – muzułmańskie ornamenty zdobią tu nawet chrześcijańskie świątynie. Będąc w tym miejscu, zanurzymy się w wąskie, pnące się zboczem alejki, posłuchajmy ulicznych grajków, a na Mirador San Nicolas uraczmy się najpiękniejszą panoramą miasta.
Czas na tapas – Grenada w kulinarnej i towarzyskiej odsłonie
Jeśli Hiszpania kojarzy Wam się z gwarnymi knajpkami, pysznym winem i smakowitymi zakąskami, to koniecznie udać musicie się do tapas baru. Grenada w kwestii tej naprawdę potrafi zachwycić, gdyż tradycja wciąż jest tu żywa – zgodnie z nią tapas do alkoholowych napojów serwowane jest za darmo! Pod hiszpańskim słówkiem tapa niegdyś kryła się przykrywka, zakrętka bądź wieko, z czasem stało się też ono synonimem przekąski. Pierwsze tapas nie należały do specjałów szczególnie wykwintnych. Zazwyczaj w roli tej sprawdzał się plasterek szynki lub sera, układany tak, by szczelnie przysłaniał wierzch kieliszka. Dziś zamawiając piwo lub wino, liczyć możemy na małże, kalmary, ośmiornicę czy smażone rybki, w menu goszczą też jagnięce szaszłyki, krokiety, sery, grillowane bakłażany i pieczarki. Choć i to nie wszystkie jeszcze propozycje! Hiszpanie w tapas barach spotykają się z przyjaciółmi i cały wieczór są w stanie spędzić na wędrowaniu z miejsca na miejsce. Warto więc pójść w ich ślady i podczas 48 godzin w Grenadzie odwiedzić choć parę lokali. Punktem obowiązkowym jest Bar Sevilla ulokowany przy Calle Oficios 12, nieopodal katedry oraz znajdujący się w pobliżu, przy Calle Darro – Bodegas Espadafor.
Z lotniska do centrum
Port lotniczy Grenada-Federico García Lorca od centrum miasta dzieli zaledwie 20 km. Niezależnie więc od tego, czy czekając na przesiadkę do dyspozycji mamy dwa dni, czy tylko jedną krótką dobę koniecznie ruszyć powinniśmy do centrum. Z samego lotniska, sprzed hali przylotów, regularnie odjeżdżają autobusy w stronę miasta. Wystarczy więc wydostać się na zewnątrz i rozejrzeć się za Autocares José González. Rozkład jazdy skomunikowany jest z rozkładem lotów. Czas przejazdu zajmuje ok. 40 minut, bilet kosztuje zaś 3€ i można nabyć go bezpośrednio u kierowcy. Oczywiście jak zawsze skorzystać możemy też z taksówki. Za przejazd taki zapłacimy ok. 25€.
48 godzin w Grenadzie wystarczy, by rozsmakować się w tapas, pokochać flamenco i spędzić miłe chwile w hammamie. W dwa dni uda Ci się zachłysnąć tym miastem.