Melaka to swego czasu największy port Południowo-Wschodniej Azji położony w połowie kupieckiego szlaku łączącego Indie z Chinami. Dziś to niezwykła mieszanka turystycznego gwaru i cichych zaułków, w których wciąż poczuć można dawnego ducha miasta. Nie brak tu kolonialnych pamiątek oraz popkulturowego sznytu. Miejsce to nieraz szokuje, ale i niezaprzeczalnie zachwyca!
Malezyjski Plac Czerwony – europejskie atrakcje Melaki
Stanowiący centrum Melaki plac miejski to nie tylko wyraźnie odciśnięty ślad dawnej obecności europejskich przybyszów, to również, po dziś dzień, najbardziej rozpoznawalny znak miasta. Wzniesiony przez Holendrów – później przemalowany na łososiowo-różowy kolor – kompleks, w skład którego wchodzą: kościół, ratusz oraz wieża zegarowa, niezwykłym swym wyglądem niemal hipnotycznie przykuwa uwagę każdego przechodnia. Dziś mieści się tu muzeum historyczno-etnograficzne i galeria sztuki, na znajdującym się nieopodal wzgórzu odwiedzić można muzeum literatury oraz gubernatorskie domostwo. Będąc na miejscu warto zajrzeć też do niewielkiej, ale nad wyraz przytulnej, niegdyś protestanckiej, obecnie anglikańskiej bazyliki. Uroku dodają jej ponad 200-letnie, ręcznie wykonane ławy oraz ciekawe oświetlenie wnętrza. To historyczne centrum Melaki to coś więcej niż kolonialne pozostałości – tutejszy, niepowtarzalny charakter to swoista mieszanka ciekawej architektury i wciąż tętniącego życiem miasta. Główny plac to także centrum miejscowych rikszarzy!
Trishaw – szał barw i przeboje z lat 80.
Trishaw, czyli riksza rowerowa, to w Malezji już odchodzący w niepamięć relikt minionych dziejów. I choć w innych częściach kraju wehikuły owe podążają do lamusa, tu, w Melace, wciąż święcą swe triumfy. Nie tylko w Malezji, ale chyba i w całej Południowo-Wschodniej Azji trudno znaleźć inne rowerowe riksze, które konkurować mogłyby z lokalnymi dziwolągami. Przyznać trzeba, że polot tutejszych rikszarzy nie ma sobie równych! Huczące hity rodem z lat 80., kępy bożonarodzeniowych światełek, poletka sztucznych kwiatów, a do tego prężna armia religijnych oraz popkulturowych bohaterów. Im głośniej, jaskrawiej i tandetniej – tym lepiej! Pojedynczy pojazd to rodzaj mikro-dyskoteki, cały zastęp zaś to już pokaźne wesołe miasteczko, bądź noworoczna parada. Zachodni turyści nieco się krygują, pozostaje brać przykład z rozradowanych, azjatyckich przybyszów. Ci bez pardonu wykorzystać potrafią i te osobliwe atrakcje Melaki.
Nauka batiku
Zdawać by się mogło, że w dziedzinie batikowych tkanin niepodzielny prym w Południowo-Wschodniej Azji wiedzie Indonezja. I choć to właśnie jawajskie materiały wpisane zostały na Światową Listę UNESCO, to te, wytwarzane na terenie Malezji wcale nie pozostają w tyle za swym wyspiarskim sąsiadem. Malezyjski batik to niezwykła gra jasnych, tętniących życiem kolorów i urokliwych, roślinnych wzorów. To rękodzieło najwyższych lotów, nic więc dziwnego, że od barwnych materiałów trudno oderwać oko. Ci, którzy urzeczeni zostaną tutejszą, zdobniczą sztuką właśnie w Melace będą mieli okazję zgłębić jej tajniki.
Melaka Batik House i Malacca Batic Art to dwa miejsca, w których nie tylko obejrzeć można czy zakupić tutejsze batikowe skarby, ale i pod okiem mistrza poznać arkana tego specyficznego, malarskiego fachu. Melaka Batik House w zakresie tym oferuje dwa rozwiązania. Zjawić można się tu na zajęcia krótsze, stanowiące podstawowe wprowadzenie, bądź dłuższy 15-godzinny kurs umożliwiający wniknięcie w cały proces artystycznej pracy. Każdy może więc malezyjski batik kupić. Ci zaś, którym nie brak plastycznych zdolności jako pamiątkę z wyprawy zabrać mogą nie tylko materiał własnoręcznie wykonany, ale przede wszystkim bezcenny haust tradycyjnej wiedzy.
Chinatown – urok minionych dziejów
Najstarsze z malezyjskich Chinatown to niewątpliwa gratka dla tych, którzy podróżując lubią czasem cofnąć się w czasie. Obszar dzielnicy pod względem powierzchni z pewnością nie plasuje się na pierwszym miejscu, pod względem klimatu zaś inne, chińskie dzielnice Malezji muszą ustąpić mu miejsca. To tu właśnie, chcąc pełną piersią wdychać niepowtarzalną atmosferę miasta, warto zatrzymać się na nocleg. Mimo niewątpliwego, turystycznego oblężenia w bocznych, malowniczych uliczkach wciąż liczyć można na lekko senną aurę i spokój. Tradycyjne chińskie świątynie, działające jeszcze stowarzyszenia klanów, urocza architektura, niezwykłe oświetlenie ulic oraz nieprzebrane bogactwo niewielkich sklepików i knajpek … w tym wspaniałym labiryncie każdego dnia odnaleźć można nowe, intrygujące zakamarki. W weekendowe wieczory koniecznie udać trzeba się na Jonker Street – tętniące życiem centrum dzielnicy. To tam liczni, uliczni sprzedawcy otwierają wieczorny market, tam również najeść można się do syta najlepszych, lokalnych przysmaków.
Dim sum – bogactwo chińskich przekąsek
Będąc w Chinatown po prostu nie można zapomnieć o dim sum w porze śniadania! Te niewielkie, chińskie przekąski, serwowane niegdyś kupcom na Jedwabnym Szlaku jako dodatek do herbaty, dziś cieszą się tak dużą popularnością, że urosły do rangi samodzielnego dania. Herbata pozostaje tu cichą towarzyszką, dim sum zaś niekwestionowanym królem kulinarnej uczty. Poszczególne przysmaki bez problemu kupić można na ulicznych straganach, chcąc prawdziwie rozsmakować się jednak w tym intrygującym jedzeniu warto zajrzeć do którejś z tutejszych knajpek. W Low Yong Moh Restaurant dim sum podawane są od 1936 roku i jak się okazuje tradycja zobowiązuje! Poczuć można się tu jak w starej, rustykalnej herbaciarni, a z racji tej, że coś takiego jak menu tu nie istnieje, coby mieć w czym wybierać trzeba zajrzeć tu wczesną, poranną porą. Wystarczy wejść, zająć miejsce i poczekać, a taca z całą gamą dim sum na pewno sama zawita do naszego stolika. Rozmaite, gotowane na parze pierożki zawinięte w przezroczyste ciasto z ryżowej mąki, puszyste bułeczki z różnorakim nadzieniem, sajgonki, ryż w liściach lotosu czy całe spektrum rozmaitych słodkości. Dim sum to z pewnością kulinarne atrakcje Melaki!