Największe bitwy na jedzenie – sprawdź, gdzie załapać można się na tę nietypową atrakcję

Ivrea – zaciekłe pomarańczowe potyczki fot. Lupo https://commons.wikimedia.org/wiki/File:BattagliaMercenariIvrea.jpg

Każdego z nas uczono zapewne, że jedzeniem nie można się bawić. Są jednak miejsca na świecie, w których zasada ta traci rację bytu. Wojny na pomidory, pomarańcze, jajka czy torty bezowe gdzieniegdzie urastają do rangi lokalnej tradycji. W żywieniowych starciach prym wiodą Hiszpanie. To oni urządzają najwięcej nietypowych zamieszek ulicznych.

Hiszpańska wojna na pomidory

Hiszpańska uliczna bitwa na pomidory to impreza znana na całym świecie. Pod koniec sierpnia Buñol, niewielka walencka mieścina, tonie w czerwonym sosie. Zabawy wzorowane na tutejszym dorocznym festiwalu odbywają się też w różnych innych zakątkach globu – w Indiach, na Kubie, w Stanach Zjednoczonych czy w Korei Południowej. Jednak to właśnie do Buñol ciągną coraz to większe rzesze turystów spragnione pomidorowych wrażeń. Po raz pierwszy warzywa te w ruch poszły tu w 1945 roku. Chuligański incydent, który przerwał odbywającą się w mieście paradę gigantów, szybko przeistoczył się w lokalną tradycję. Podczas premierowego występu miejscowa młodzież sięgnęła po skrzynki pomidorów znajdujące się w pobliskim sklepie. Dziś pomidory hodowane specjalnie na tę okazję dostarczane są do centrum kilkoma ciężarówkami. Rokrocznie impreza pochłania ok. 160 ton tych czerwonych warzyw! La Tomatina odbywa się w ostatnią środę sierpnia – jej rozpoczęcie i koniec ogłasza wystrzał armatni. Choć starcie trwa tylko godzinę, gwarantuje moc niezapomnianych wrażeń!

Pomidorowe szaleństwo w hiszpańskim Buñol fot. https://flic.kr/p/5rKmGk CC BY-ND 2.0 https://creativecommons.org/licenses/by-nd/2.0/
Pomidorowe szaleństwo w hiszpańskim Buñol fot. https://flic.kr/p/5rKmGk CC BY-ND 2.0 https://creativecommons.org/licenses/by-nd/2.0/

Włoskie pomarańczowe szaleństwo

Początki włoskich walk na pomarańcze giną w mrokach odległej historii. Nikt nie wie, od kiedy ludność Ivrei organizuje słynne karnawałowe bitwy na jedzenie. Wiadomo jednak, że pomarańcze do rangi żywieniowej amunicji awansowały dopiero w XIX wieku, wcześniej zaś miejsce ich godnie zajmowała fasola. Tutejsze coroczne uliczne starcia to nie tylko szalona zabawa, ale i inspirowana dawnymi wydarzeniami inscenizacja. Mieszkańcy w ten nietypowy sposób przywołują pamięć dzielnych przodków, którzy to skutecznie rozprawić potrafili się z tyranami rządzącymi miastem. Zaangażowani w bitwę uczestnicy dzielą się na dwie drużyny. Jedną gwardię stanowią piechurzy wcielający się w rolę ciemiężonego tłumu, drugą zaś jadąca na wozach straż despoty. Doroczne walki w Ivrei odbywają się w lutym – w roku 2017 załapać można się na nie między 25 a 28 dniem miesiąca. W przeciwieństwie do stosunkowo miękkich pomidorów pomarańcze mogą ponabijać nieco siniaków. Warto więc zaopatrzyć się w kask i grubą odzież ochronną.

Ivrea – zaciekłe pomarańczowe potyczki fot. Lupo https://commons.wikimedia.org/wiki/File:BattagliaMercenariIvrea.jpg
Ivrea – zaciekłe pomarańczowe potyczki fot. Lupo https://commons.wikimedia.org/wiki/File:BattagliaMercenariIvrea.jpg

Bitwy na jedzenie – czas na słodkości

Tłusty Czwartek niezaprzeczalnie kojarzy się z łakociami. To przecież czas, w którym końca dobiegają radosne karnawałowe igraszki, a na horyzoncie pojawia się długi okres wielkiego postu. My w dzień ten zajadamy się pączkami i faworkami, mieszkańcy katalońskiego miasta Vilanova i la Geltrú staczają zaś uliczną walkę na bezy. Gdy ostatecznie wyczerpane zostaną niemałe zapasy słodkich tortów, miejsce ich zajmują cukierki. La Merengada, gdyż tak właśnie zwie się ta niecodzienna zabawa, to spełnienie najskrytszych dziecięcych marzeń. Choć to właśnie najmłodsi z niecierpliwością wyczekują tej smakowitej ulicznej batalii, w dzień ten ramię w ramię bawią się wszyscy mieszkańcy miasta. Cukrowe szaleństwo to tradycja, która zrodziła się w latach 40. XX wieku, w czasach reżimu Franco. Hiszpański dyktator zakazał wówczas świętowania karnawału, miejscowa ludność w odpowiedzi na dekret rozpoczęła zaś pierwsze słodkie działania wojenne. Dziś bezowe utarczki są już dobrze zakorzenioną lokalną tradycją.

Efekt słodkiej bitwy na bezy fot. https://flic.kr/p/dT8ntc CC BY-ND 2.0 https://creativecommons.org/licenses/by-nd/2.0/
Efekt słodkiej bitwy na bezy fot. https://flic.kr/p/dT8ntc CC BY-ND 2.0 https://creativecommons.org/licenses/by-nd/2.0/

Sposób na świąteczne wypieki

W wielu domach resztki z bożonarodzeniowego stołu w spiżarniach i lodówkach zalegają aż do nowego roku. Mieszkańcy ulokowanego w stanie Kolorado miasteczka Manitou Springs wiedzą jednak, jak poradzić sobie z tą kulinarną bolączką. Jak okazuje się, gospodynie uwielbiają piec tu owocowe ciasta, niestety wśród domowników wypieki te nie cieszą się chyba zbyt wielkim uznaniem. W 1995 roku lokalna ludność znalazła więc niezawodny sposób na te cichaczem podsychające specjały. Fruitcake Toss to impreza, która cyklicznie odbywa się w pierwszą styczniową sobotę. Nie jest może ona aż tak spektakularna i barwna jak wspomniane bitwy na pomarańcze czy pomidory, gwarantuje jednak całkiem przyjemną dawkę zabawy. Amerykańska żywieniowa batalia wbrew pozorom nie sprowadza się do miotania ciastkami. W grę wchodzi tu cały szereg konkurencji, w tym m.in. rzut ciastem w dal, wystrzał placka z wielkiej katapulty lub procy bądź grupowe łapanie szybujących w przestworzach keksów. To przyjemny sposób na połączenie poświątecznych porządków z tak potrzebną w tym czasie dawką ruchu na świeżym powietrzu.

W Manitou Springs to właśnie takie świąteczne ciastka stały się pretekstem do zabawy fot. https://flic.kr/p/98LW7K CC BY 2.0 https://creativecommons.org/licenses/by/2.0/
W Manitou Springs to właśnie takie świąteczne ciastka stały się pretekstem do zabawy fot. https://flic.kr/p/98LW7K CC BY 2.0 https://creativecommons.org/licenses/by/2.0/

Widowiskowa utarczka na jajka i mąkę

Nieźle przerazić może się ten, kto 28 grudnia przypadkiem zjawi się w hiszpańskim miasteczku Ibi w prowincji Alicante. To tu, przy wtórze muzyki i huku sztucznych ogni, rozgrywają się przedziwne, nieco apokaliptyczne sceny. Mieszkańcy Ibi tuż po Bożym Narodzeniu przywdziewają militarne, wywodzące się z różnych epok stroje i toczą zaciekłe walki na jaja i mąkę. Te żywieniowe produkty zazwyczaj wspólnie goszczą na kuchennym stole. Tu jednak niebotyczna ich ilość swobodnie fruwać zaczyna ulicami miasta. Wizualne wrażenia potęgują race. Zdarza się, że w ruch idą też gaśnice przeciwpożarowe. Znienacka trafiając w samo centrum tutejszej zawieruchy, poczuć można się jak w wojennym, a może raczej w katastroficznym filmie. Spektakularne starcia zawsze rozpoczynają się w okolicach miejskiego ratusza. To tu właśnie ścierają się „Els Enfarinats” – grupa żonatych mężczyzn próbująca przejąć władzę nad miastem i „La Oposicio” – zdeklarowani zwolennicy starego porządku. Ten jasno określony podział ról szybko ginie jednak w ogarniającej miasto nieokiełzanej wrzawie. Bitwy na jedzenie rozmachem swym potrafią zaskoczyć.

Ibi w grudniowej odsłonie – scena z pola bitwy fot. Fotógrafo Ibi https://ca.wikipedia.org/wiki/Festa_dels_Enfarinats#/media/File:Enfarinats.JPG
Ibi w grudniowej odsłonie – scena z pola bitwy fot. Fotógrafo Ibi https://ca.wikipedia.org/wiki/Festa_dels_Enfarinats#/media/File:Enfarinats.JPG

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *